Pułtusk – Zambski Kościelne – Sokołów Włościański – Pulwy – Gródek – Sadykierz – Pniewo – Rezerwat Wielgolas – Bartodzieje – Rezerwat Popławy – Pułtusk
Długość – w zależności od wybranego wariantu od 55 do 73 km
Najdłuższy z proponowanych szlaków, pozwalający poznać zarówno przyrodę, jak i folklor mieszkańców Puszczy Białej. Zachęca do dalszych wypraw.
Warto zobaczyć
Kościół i cmentarz w Zambskach Kościelnych, kościoły w Sokołowie Włościańskim, Nowym Lubielu, Porządziu, Sadykierzu, Kuźnię Kurpiowską i kościół z malowanymi motywami kurpiowskimi w Pniewie, tereny osuszonych bagien na Pulwach, „rząśnickie łąki”, leśne rezerwaty Wielgolas i Popławy.
Trasa:
Zaczynamy w Pułtusku, skąd kiedyś biskupi władali Puszczą. Za znakami szlaków pieszych kierujemy się do kładki przez Narew, przeprowadzamy przez nią rower i po jej drugiej stronie skręcamy w lewo. Jedziemy wałem wzdłuż Narwi, na końcu wału dojeżdżamy do skrzyżowania asfaltowych dróg i kierujemy się w lewo, na drogę do Ponikwi. Jedziemy asfaltową drogą aż do końca lasu. Wjeżdżając na otwartą przestrzeń, po lewej stronie zobaczymy piękną kapliczkę. Stąd mamy do wyboru dwie alternatywne drogi do Zambsk Kościelnych. Pierwsza pokrywa się na odcinku do Szygówka ze Szlakiem Narwiańskim, prowadząc przez wsie Ponikiew i Pawłówek. Z Szygówka przez las kierujemy się wzdłuż Narwi do Zambsk. Przejeżdżamy przez trudne dla rowerzystów, ale równocześnie piękne tereny nadnarwiańskich łąk, zwane Pałęką. Wybierając
drugą, od figurki w Ponikwi jedziemy kilkadziesiąt metrów prosto asfaltową drogą i przy samym lesie skręcamy w prawo. Skrajem lasu, wzdłuż pól i łąk, dojeżdżamy do rozwidlenia. Nie jedziemy dalej wzdłuż lasu, lecz prosto. Po kilkudziesięciu metrach wjeżdżamy w las, a po kolejnych kilkudziesięciu docieramy do szerokiej drogi. Skręcamy w nią w lewo. Jest to tzw. trakt ciółkowski. Po ponad kilometrze docieramy do skrętu w lewo, przy którym jest mała, zawieszona na drzewie tabliczka „Tocznabiel”. Zmierzamy do tej malowniczej, a jednocześnie bardzo długiej wsi. Przejeżdżamy przez nią i wjeżdżamy w las, by po niecałych 500 m wyjechać na pola Zambsk Kościelnych. Prosto, szeroką, żwirową drogą docieramy do tej miejscowości, w której nazwie, co rzadkie w języku polskim, występuje zbitka aż czterech spółgłosek.
Ta malowniczo położona nad brzegiem Narwi wioska była w średniowieczu miastem. Warto obejrzeć kościół św. Wojciecha z końca XIX wieku i położony wśród pól cmentarz. Szczególne wrażenie sprawia kilka grobów proboszczów tutejszej parafii, skupionych koło siebie, z pięknymi, pochodzącymi z XIX i początku XX wieku nagrobkami.
Na cmentarzu są też brzozowe krzyże na mogiłach nieznanych żołnierzy 1 Dywizji Legionów im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, którzy polegli tu w zażartych walkach na narwiańskich przeprawach w 1939 roku. Jeśli w tym miejscu będziemy w drugą niedzielę września, to mamy szansę wziąć udział w patriotycznej uroczystości przy grobach żołnierzy, od początku lat 90. organizowanej co roku przez tutejszą społeczność.
Z Zambsk ruszamy asfaltową drogą w kierunku Sokołowa Włościańskiego, mijając po drodze Kalinowo i Rozdziały. W Sokołowie na skrzyżowaniu skręcamy w lewo i wjeżdżamy na zielony szlak dla pieszych. Przejeżdżamy przez mostek i docieramy do drewnianego kościoła nad dużym stawem. Warto go obejrzeć. Co prawda parafia w Sokołowie istnieje zaledwie od lat 70. XX w., ale kościół w tym miejscu stał już w XVII w. Przez wieki był wielokrotnie przebudowywany. Za kościołem skręcamy w prawo. wschód. Po chwili kończy się asfalt. Jedziemy prosto piaszczystą drogą. Po około 800 metrach po prawej stronie zobaczymy krzyż, poświęcony powstańcom styczniowym. Jesteśmy na Pulwach. Dawniej były tu ogromne bagna, zalewane wiosną przez Narew. Latem mieszkańcy korzystali z suchszych miejsc, żeby zebrać trochę siana. W kolejnych wojnach i powstaniach miejsce to było ostoją różnego rodzaju oddziałów powstańczych. Tak było w czasach potopu szwedzkiego, powstania styczniowego czy też w latach II wojny światowej i tuż po wojnie, kiedy oddziały partyzanckie ścierały się tu z siłami bezpieczeństwa.
W latach 60. bagna zmeliorowano i czar Pulw prysł, choć płaski teren nadal wyróżnia się urodą.
Od powstańczego krzyża jedziemy dalej prosto aż do asfaltu. Tu znów mamy do wyboru dwa warianty trasy. Oba prowadzą do Gródka. Pierwszy jest jednak znacznie dłuższy.
Do wyboru
Pierwszy wariant to długa, ale fascynująca podróż przez Pulwy.
Od naszego skrzyżowania, gdzie podejmujemy decyzję, który wariant wybrać, skręcamy w lewo na asfalt. Zielony szlak prowadzi dalej prosto, my skręcamy w prawo, do wsi Bielino. Przejeżdżamy przez wieś i jadąc cały czas asfaltem dojeżdżamy do parafialnej miejscowości Lubiel Nowy. Jest tam stary, drewniany kościół, który warto obejrzeć. Tuż obok kościoła znajduje się plebania. Proboszcz lubielskiej parafii bardzo lubi zwierzęta, dlatego na dużej działce wokół plebanii biegają daniele, króliki, kozy, gęsi, pawie i przedstawiciele wielu innych gatunków zwierząt. Na prawo od płotu plebanii jest droga do Narwi. Warto tam na chwilę podjechać, aby popatrzeć na rzekę. Poruszając się wzdłuż płotu możemy podziwiać zwierzyniec księdza proboszcza.
Z Lubiela jedziemy na Pulwy. Będziemy przez kilka kilometrów jechać przez zmeliorowane tereny dawnych bagien. Aż do Porządzia (ok. 10 kilometrów) poruszamy się po terenie, na którym łatwo się zgubić. Ułatwieniem są znaki zielonego szlaku pieszego, z których na znacznej części tej trasy korzystamy. Najpierw objeżdżamy kościół dookoła i jedziemy asfaltową drogą początkowo w lewo (w kierunku przeciwnym niż ten, z którego przyjechaliśmy) i zaraz w prawo. Dojeżdżamy do skrzyżowania, skręcamy w lewo na Długosiodło i po około dwóch kilometrach znów w prawo – zjeżdżamy z asfaltu. Jedziemy teraz do malutkiej wioski Ostrówek, a zaraz za jej zabudowaniami, w kolonii Nowa Wieś Lubielska, skręcamy w lewo i po kilkuset metrach docieramy do miejscowości Nury. Tu skręcamy w prawo. Przejeżdżamy obok dawnego cmentarza kolonistów niemieckich.
Teraz przed nami prawie trzy kilometry drogi do Grądów Polewnych. Tuż przed tą wioską dojeżdżamy do szerszej, usypanej na podwyższeniu drogi. Skręcamy zgodnie ze znakami szlaku zielonego w lewo, ale już po chwili żegnamy ten szlak. Odbija on w lewo, a my jedziemy drogą na podwyższeniu prosto. Po obu stronach rozciągają się ogromne, płaskie łąki, z rzadka porośnięte pojedynczymi brzozami i kępami krzaków. Miejscowi mówią na te zmeliorowane bagna „rząśnickie łąki”.
Przed nami porośnięta drzewami skarpa. Kiedy dojedziemy do pierwszych drzew, skręcamy w drogę w prawo. Przez kilkaset metrów jedziemy pod koronami drzew, aż znów wyjedziemy na łąki. Tuż za tym wyjazdem z lasu, po lewej stronie, ujrzymy fragment nie porośniętej drzewami skarpy. Możemy się na nią wdrapać, by podziwiać fantastyczny widok na ogromne, rozległe łąki, po których niedawno jechaliśmy.
Kiedy odpoczniemy, wracamy tak jak przyjechaliśmy do żwirowej drogi i jedziemy wąwozem pod górę skarpy. Przejeżdżamy obok cmentarza i skręcamy na asfaltową drogę w prawo. Po kilkuset metrach od skrętu dojedziemy do kościoła w Porządziu. Jest to chyba najpiękniejszy drewniany kościół na Kurpiach. Pochodzi on z XIX wieku i został wybudowany w Dzierżeninie. Kiedy tamtejsi parafianie przed II wojną światową postanowili pobudować murowany kościół, szybko znaleźli klienta na drewniany obiekt. Mieszkańcy Porządzia (tworzono tu wtedy nową parafię) kupili kościół, rozebrali go i po przewiezieniu do rodzinnej miejscowości złożyli na nowo.
Od kościoła ruszamy asfaltową drogą w kierunku Rząśnika (2 kilometry) i dalej w kierunku Pułtuska. Po kolejnych czterech kilometrach jesteśmy w Gródku. Tu spotykają się trasy obu wariantów naszej wycieczki.
Wariant drugi pomija trudny odcinek trasy przez zmeliorowane tereny dawnych bagien. Na skrzyżowaniu skręcamy w prawo, a po przejechaniu kilku kilometrów jeszcze raz w prawo w pierwszą asfaltową drogę. Docieramy do miejscowości Cygany. Wybieramy pierwszą asfaltową drogę w lewo i wspinamy się na skarpę z pięknym widokiem na Pulwy. Jest to doskonałe miejsce na odpoczynek.
Dalej asfaltowa szosa doprowadzi nas do miejscowości Gródek. Gdy dojedziemy do szosy Pułtusk – Rząśnik, skręcamy na nią w lewo i po kilkuset metrach w prawo, do wsi.
W tym miejscu szlaki obu wariantów znów się spotykają.
Jedziemy przez Gródek. Gdy miniemy ostatnie domy, będzie już widać następną miejscowość – Sadykierz. Jest tu drewniany kościółek, z którym wiąże się ciekawa i dramatyczna historia. W Sadykierzu od początku XIX w. był filialny kościółek parafii w Obrytem. W połowie sierpnia odbywały się w nim i odbywają nadal wielkie odpusty na Św. Rocha. Kiedyś było to święto pasterzy. W dawnych latach z nieodległych Pulw ściągały w to miejsce stada bydła. Co prawda już od dziesiątków lat nie ma spędu bydła, ale tradycja wielkiego, ostatniego w roku odpustu na Kurpiach pozostała. Kilka lata temu doszło do tragicznego zdarzenia. Kościół został podpalony i doszczętnie spłonął. Miejscowi Kurpie postanowili go odbudować i dzięki pieniądzom, zbieranym w okolicznych parafiach, udało im się zrealizować ten zamiar. W odbudowie brali udział przedstawiciele chyba wszystkich rodzin z okolicy. Przez kilka lat odpusty odbywały się na pogorzelisku i placu budowy. Od 2006 roku kościół znów cieszy oko swoją swojską, kurpiowską urodą.
Za kościołem po 100 metrach skręcamy w lewo i asfaltową drogą jedziemy przez małe wioski. Kiedy skończy się asfalt, żwirową drogą kierujemy się prosto. Wkrótce ujrzymy wieże kościoła w Pniewie. Ta miejscowość jest kolejnym celem naszej wycieczki. Warto tu dotrzeć, bo to wioska, w której silne są jeszcze tradycje kurpiowskie. Piękny kościół pw. św. Jana Chrzciciela z kurpiowskimi elementami wystroju i Kuźnia Kurpiowska – izba regionalna prowadzona siłami społecznymi, to obowiązkowe obiekty do zwiedzania.
Choć parafia w Pniewie powstała już w XV wieku, obecny kościół jest stosunkowo młody, bo wybudowany w latach 1916–1928. Poprzednie świątynie były drewniane i kilka razy zostały spalone. Kościół jest w stylu neogotyckim, z elementami neobaroku. Bardzo łatwo w jego wystroju zauważyć nawiązania do sztuki kurpiowskiej, zwłaszcza charakterystyczne czerwono-czarne wzory, stosowane w hafcie Kurpiów Białych, w malowidłach pokrywających sufit i filary. Przed kościołem znajduje się krzyż, upamiętniający żołnierzy pniewskiej placówki AK, zamordowanych przez Niemców w latach wojny.
Największą atrakcją Pniewa jest Kuźnia Kurpiowska, zlokalizowana w budynku starej murowanej szkoły. Stworzyła ją, i prowadzi do dziś, pani Halina Witkowska. Możemy obejrzeć wystrój i umeblowanie dawnych chat kurpiowskich. Jest więc kuchnia, łóżka, szafy i kredensy, wiele drobniejszych elementów wystroju, a także oryginalne krosno.
Kiedy już odwiedzimy Kuźnię i kościół, cofnijmy się drogą, którą tu przyjechaliśmy, kilkaset metrów, do zielonej remizy strażackiej. Przy niej skręcamy w lewo, w dolinę malusieńkiej rzeczki Prut. Żwirową drogą jedziemy cały czas prosto, przecinamy asfaltową szosę i kierujemy się do kolejnego asfaltu, widząc po prawej stronie drewniany wiatrak. Niestety, od kiedy podłączono do niego prąd, nie ma on już śmigieł. Kiedy dotrzemy do asfaltu, skręcamy w prawo. Piaszczysta droga wiedzie do lasu. Na kilkaset metrów przed nim, na rozjeździe wybieramy drogę w lewo. Wkrótce wjeżdżamy w lasy Puszczy Białej. Po przejechaniu ok. kilometra leśnym traktem docieramy do skrzyżowania.
Tu skręcamy w lewo do Rezerwatu Wielgolas. Znajduje się on po prawej stronie naszej drogi. Na 300 metrów przed nim mijamy po lewej pomnik przyrody – ogromny dąb, pamiętający czasy, gdy biskupi władali Puszczą. Rezerwat leśny Wielgolas to fragment ponad 100-letniego lasu sosnowego. Potężne drzewa szumią nad nami. Przy tablicy rezerwatu skręcamy wzdłuż jego granicy w prawo i po kilkuset metrach docieramy do szerszej drogi. Skręcamy w lewo i zdążamy do otoczonej lasami wsi Bartodzieje. Jest to stara wieś, założona jeszcze przez biskupów jako wieś służebna wobec grodu w Pułtusku. Jej mieszkańcy dostarczali na biskupie stoły miód z leśnych barci – stąd nazwa wioski.
Na samym środku wioski jest rzadko spotykane skrzyżowanie aż siedmiu dróg. Przy nim ładna, typowa dla kurpiowszczyzny kapliczka. My, licząc od drogi, którą przyjechaliśmy, skręcamy w drugą w lewo. Teraz traktem bartodziejskim jedziemy do Pułtuska. Do ściany lasu prowadzi asfalt, dalej szeroka, piaszczysta droga przez bór. Jeśli właśnie jest koniec lata bądź początek jesieni, warto poszukać grzybów.
Gdy dotrzemy do skraju lasu, możemy jeszcze skręcić w wąską dróżkę w lewo. Poprowadzi nas ona do rezerwatu leśnego Popławy. Od traktu bartodziejskiego, którym przyjechaliśmy, rezerwat oddalony jest o kilkaset metrów.
Jedziemy dalej do Pułtuska. Po kilkuset metrach zaczyna się asfalt, a po jeszcze kilkudziesięciu po lewej stronie miniemy Nadleśnictwo Pułtusk. Na jego terenie umieszczono tablice informacyjne, obrazujące faunę i florę Puszczy Białej. Kilkadziesiąt metrów za Nadleśnictwem, tuż obok naszej drogi, znajduje się początek krótkiej ścieżki ekologicznej. Prowadzi ona w prawo, po ciekawym terenie bagienno-leśnym. Na ścieżce leśnicy usytuowali kilka dużych tablic informacyjnych.
Jesteśmy w Popławach. Już tylko kilkaset metrów dzieli nas od skrzyżowania z ulicą Tartaczną, po przecięciu której ulicą Gajkowicza dojeżdżamy do znanej nam kładki dla pieszych nad Narwią.